Św. Charbel Makhlouf
Szczególną cześć otrzymuje w naszej parafii ten skromny mnich z Libanu, którego relikwie jako pierwsze w naszej diecezji instalowaliśmy w lipcu 2022 roku przywożąc je wprost z klasztoru w Annaya.
W każdy pierwszy wtorek miesiąca wieczorami modlimy się o uzdrowienie przez wstawiennictwo św. Charbela. Zaczynamy od Mszy św., a następnie jest adoracja Najświętszego Sakramentu.
Jusuf, przyszły ojciec Charbel, urodził się 8 maja 1828 w Bekaa Kafra jako najmłodsze dziecko w rodzinie. Miał dwóch braci: Jana i Bichary'ego oraz dwie siostry: Wardah i Kouny. W roku 1844 młody pasterz Jusuf Makhlouf w górach na północy Libanu przeżył spotkanie, które wyznaczyło jego młodemu życiu nowy kierunek. Kiedy się wydarzyło, był zajęty pilnowaniem owiec swego wuja na wysokości tysiąca sześciuset metrów, tam gdzie rosną ostatnie cedry. Pewnego dnia pojawił się biedny mnich. Mnich zaczął mu opowiadać o swym wielkim szczęściu, które polegało na tym, żeby być całkowicie w rękach Boga, nie posiadać nic z wyjątkiem łaski Bożej i modlić się do Boga, wiedząc, że On wysłucha kogoś, kto żyje w absolutnym ubóstwie. Jusuf chłonął coraz chciwiej słowa pustelnika. Po chwili zdobył się na taką refleksję: Ojcze, to twoje odmienne życie jest piękne, lecz ja mam dopiero szesnaście lat. Gdzie znajdę silę, żeby prowadzić takie życie? W modlitwie i umartwieniu - oświadczył człowiek Boży. - Nie powinieneś niczego pragnąć, lecz powinieneś dążyć do tego, by być ostatnim ze wszystkich. Następnie mnich chwycił dłońmi głowę młodego pasterza, spojrzał mu w oczy i wyczytał w nich przyszłość. Gdy pokój Chrystusa zakorzeni się w tobie, zaniesiesz innym pokój i uleczysz ich z wątpliwości i niepokojów życiowych: Siła żarliwej modlitwy jest tysiąckroć większa od lekarstw ludzkich i sił ziemskich. Idź, synu, i zastanów się nad tym, co ci powiedziałem. W następną niedzielę poprosił w duchu matkę o przebaczenie. Nic jej nie mówiąc, na bosaka, nawet bez kawałka chleba w kieszeni, wyruszył w nocy w kierunku klasztoru, o którym słyszał. Matka ruszyła z wujem, aby go odnaleźć. Po dwóch dniach znaleźli uciekiniera w klasztorze. Ostatecznie jednak matka ustąpiła: - Niech dzieje się wola Boża! I niech moja ofiara będzie Mu miła!
Po wstąpieniu do wspólnoty monastycznej w Annaya Charbel Makhlouf zaczął studia. Jego szczególnym nauczycielem i ojcem duchowym był Nimatullah Kasab Al-Hardini. Nie byłoby dobrze, gdyby pozostawał ignorantem, pogardzanym i wyśmiewanym przez wrogów wiary. Dlatego otrzymał polecenie udania się do szkoły Świętych Cypriana i Justyny w Kfifan. Poza tym ciężko pracował we wspólnocie razem z braćmi. Bez problemu już wtedy narzucił sobie rygor skąpego odżywiania się. Unikał jedzenia mięsa od czasu, gdy znalazł się w klasztorze. Jego pożywienie składało się z kilku kromek czerstwego chleba, którego nie chciał jeść żaden z braci. Na tym polegało umartwienie. Przełożony klasztoru, człowiek inteligentny, rozpoznał, że Jusuf dojrzewa, by stać się niezwykłym zakonnikiem, toteż chciał umieścić go w odpowiednim miejscu. W monastycyzmie wschodnim większość mnichów nie otrzymuje święceń, inaczej niż na Zachodzie. Zatem polecenie przygotowania się do kapłaństwa było oznaką specjalnego przywileju.
Przełożony klasztoru w Annaya wybrał dla młodego nowicjusza Jusufa imię zakonne „Charbel”. Imię to nosił pewien święty męczennik wczesnego chrześcijaństwa. Należał on do Kościoła w Antiochii, którego pierwszym biskupem był sam apostoł Piotr.
Po szesnastu latach przebywania pośród braci był ściśle podległy regule zakonnej, pokorny i skromny. Jego życie, pełne modlitwy i umartwienia, wyróżniało go spośród przeciętnych mnichów. Bardzo lubił adorację Najświętszego Sakramentu i codzienny różaniec. Do tego stopnia oddalił się też od świata, że odmawiał spotkań nawet z najbliższymi krewnymi, obawiając się, by te wizyty nie odciągnęły go od Boga. Pewnego dnia, gdy matka przyszła go zobaczyć, powiedział do niej jedynie parę słów przez drzwi kaplicy, nie widząc jej nawet ani nie pozwalając się jej widzieć. Także jego czystość była wszystkim znana. Zwykle chodził z opuszczoną kapuzą, nie patrząc na nikogo, czy był to mężczyzna, kobieta czy dziecko. Ledwo dostrzegał drogę, po której się poruszał.
Gdy w roku 1872 zmarł eremita klasztoru mieszkający w pustelni powyżej klasztoru, ojciec Charbel zgłosił się na jego następcę. Poszedł do przełożonego, prosząc, by wysłał go do klasztoru na wierzchołek góry. W 1875 roku Charbel opuścił klasztor w radosnym pośpiechu i wyruszył w drogę. Od tego czasu ojciec Charbel prowadził życie w odosobnieniu. Jedynie z rzadka i tylko na życzenie przełożonych przychodził do klasztoru, ale przez długi czas był całkowicie odizolowany od innych ludzi.
Raz dziennie przynoszono, mu posiłek przygotowany w kuchni klasztornej. Składał się on jedynie z produktów ziemi, surowych i gotowanych. Eremita nie jadał już mięsa. Jedynym napojem ojca Charbela były wody spływające w gór Libanu. Z wyjątkiem krótkiego odpoczynku spędzał dzień i noc na modlitwie, na kolanach przed Najświętszym Sakramentem albo czytając życiorysy świętych. Cela, w której teraz mieszkał, mierzyła prawie 3 na 2 metry. Całe umeblowanie składało się z kociołka, dzbana na wodę, worka napełnionego liśćmi dębowymi i korą, służącego za posłanie, oraz lnianego przykrycia, którego używał w nocy. Mała kaplica prywatna, mierząca sześć na dziewięć metrów, przylegała do celi.
W grudniu 1898 roku ojciec Charbel nagle źle się poczuł. Nie były to ani jego zwykłe dolegliwości, ani choroba nerek, którą znosił tak dzielnie i mężnie przez długie lata, lecz coś zupełnie innego. Podczas odprawiania Mszy Świętej trzymając w rękach Hostię, dostał udaru. W Wigilię Bożego Narodzenia, 24 grudnia 1898 roku zaczęła się agonia, która przypominała zasypianie. W ten sposób umierał ten pobożny i święty starzec. Został pogrzebany na cmentarzu klasztornym. Miał sześćdziesiąt osiem lat.
Po pochówku przez 45 dni nad jego grobem widoczna była świetlna łuna. Ustawicznie sygnalizowano nowe niezwykle fakty: otrzymane łaski, uzdrowienia chorych, nieoczekiwaną pomoc w pilnych potrzebach. Gdy otwarto wspólny grób mnichów Świętego Marona w Annaya - w obecności opata i tłumu ludzi, którzy się zbiegli - zastano ciało ojca Charbela absolutnie nienaruszone, dokładnie jak w dzień śmierci. Pochowano go następnie w oddzielnym grobie.
W roku 1950 goście przybywający do grobu zauważali, że z jednego rogu grobowca sączy się jakiś płyn. Opat klasztoru zebrał wszystkich mnichów swego klasztoru i w ich obecności otworzył grób 25 lutego 1950 roku. Zastał go zupełnie suchym i w dobrym stanie. Dziwna ciecz wypływała od stóp samej trumny i płynęła dalej po ziemi w kierunku oratorium.
Beatyfikowany Charbel został w 1965 roku, zaś kanonizowany przez Pawła VI 9 października 1977 roku. Wspomnienie liturgiczne wpisane jest w kalendarz na 28 lipca, natomiast każdego 22-go miesiąca w Libanie ma miejsce procesja eucharystyczna z modlitwą przez wstawiennictwo św. Charbela. Do dzisiaj spisano przeszło 24.000 niezwykłych, niewytłumaczalnych zjawisk za wstawiennictwem tego libańskiego eremity.